Czy jest możliwy świat bez domów dziecka?

Joanna Luberadzka-Gruca, ekspertka Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej

· ARTYKUŁ

Trudno spotkać kogoś kto powie, że dziecko do prawidłowego rozwoju nie potrzebuje rodziny. Mimo to ciągle trwa dyskusja czy domy dziecka w dzisiejszym kształcie są potrzebne czy nie. Upraszcza ona jednocześnie rzeczywistość społeczną spychając na margines wszystkie te dzieci, które są w innych niż domy dziecka (placówki opiekuńczo-wychowawcze) instytucjach np. dzieci chore lub z niepełnosprawnością.

Prawa do istnienia (w statystykach publicznych, w informacji Rady Ministrów o realizacji ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej i w innych dokumentach) tych i innych dzieci oraz ich godności i prawa do szczęśliwego, bezpiecznego i dobrego dzieciństwa bronią zapisy przygotowane przez grupę kilkudziesięciu ekspertów, które znalazły się w projekcie krajowej strategii rozwoju i deinstytucjonalizacji usług w Polsce do 2040 roku – obszar dzieci, młodzież, rodzina, a później zostały przeformułowane w część dokumentu powstałego w czasie prac zespołu zadaniowego do spraw opracowania strategii, kierowanego przez ministra Pawła Wdówika, “Usługi społeczne i zdrowotne na rzecz niezależnego i bezpiecznego życia. Strategia deinstytucjonalizacji usług w Polsce 2021-2035 oraz Mapa drogowa wdrażania Strategii deinstytucjonalizacji do 2023 r.”

W przypadku dzieci czas do namysłu, który mają dorośli, projektując dla nich rozwiązania, jest zdecydowanie krótszy, gdyż niezaspokojone potrzeby emocjonalne z okresu dzieciństwa będą dawały o sobie znać przez ich całe życie i realnie wpłyną na konieczność wsparcia w dorosłości. Niestety brak takiej refleksji przejawia się w opieszałości w koniecznej nowelizacji ustaw i kodeksów oraz braku wiary, że wizja dzieciństwa w rodzinie, dla wszystkich dzieci, jest możliwa do zrealizowania. Stałym leitmotivem rozważań o tym czy powinny istnieć nadal całodobowe instytucje pobytu długoterminowego dla dzieci, jest brak kandydatów na rodziców zastępczych. Jednak pytanie wcale nie powinno brzmieć w jaki sposób ich znajdować, tylko dlaczego w społeczeństwie, w którym jako najważniejszą wartość w życiu 47% badanych wymienia rodzinę[1] nie udaje się tych kandydatów znaleźć. Dyskusja koncentruje się na tym czy instytucje całodobowego i długoterminowego pobytu dla dzieci są potrzebne czy nie, zamiast skupić się na potrzebach dzieci i odpowiedzialności dorosłych (rządzących, polityków, samorządowców, społeczeństwa) za jakość dzieciństwa. 

Wszystko jest opowieścią. To, w co wierzymy, to, co poznajemy, co pamiętamy, a nawet to, co śnimy.” Carlos Ruiz Zafón

Wyobraźmy więc sobie Madzię, którą pijąca w ciąży mama zostawiła po urodzeniu w szpitalu. Dziewczynka miała tyle problemów zdrowotnych, że lekarze nie dawali jej szans na przeżycie, ale jednak żyła. 

Teraźniejszość A:

Po kilku miesiącach spędzonych w samotności na różnych oddziałach szpitalnych, lekarze orzekli, że pora znaleźć dla Magdy inne miejsce zamieszkania niż szpital. Magda trafiła do placówki opiekuńczo-wychowawczej, w której mieszkało 14 dzieci. Jednak już po kilku miesiącach okazało się, że jej problemy zdrowotne są zbyt duże, żeby mogła tam zostać, więc trafiła do regionalnej placówki opiekuńczo-terapeutycznej, w której miała ponad 40 koleżanek i kolegów. Mimo intensywnej rehabilitacji jej stan nie poprawił się na tyle, żeby udało się znaleźć dla dziewczynki rodzinę adopcyjną. Po ukończeniu 12 lat Magda musiała opuścić placówkę, w której dotąd mieszkała, i trafiła do Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży. Musiała ponownie nawiązywać relacje z nowymi koleżankami, których miała blisko 60. Mieszkała w nim do 18 roku życia. Tuż po 18 urodzinach musiała się przenieść do Domu Pomocy Społecznej dla Dorosłych.

Teraźniejszość B:

Madzię w szpitalu odwiedzili rodzice zastępczy. Byli trochę przerażeni, kiedy zobaczyli, że dziewczynka jest karmiona przez sondę, nie komunikuje się w żaden sposób i prawie nieruchomo leży w łóżeczku. Mimo to zdecydowali się spróbować. Przez kilka dni uczyli się od pielęgniarek opieki nad dziewczynką i dopiero, kiedy wiedzieli, że potrafią wykonywać wszystkie konieczne zabiegi, podobnie jak personel medyczny, zdecydowali się zabrać Madzię do domu. Początkowo zachowanie dziewczynki nie różniło się od tego, które zaobserwowali w szpitalu, jednak z czasem zauważyli, że Madzia zaczyna głośno płakać, a nawet krzyczeć. Po operacjach i intensywnej rehabilitacji mogli zrezygnować z karmienia przez sondę, a Madzia zaczęła coraz lepiej się rozwijać. Kiedy skończyła 7 lat rozpoczęła naukę w pobliskiej szkole, gdzie wspierał ją nauczyciel wspomagający. Na 12 urodziny dostała lalkę-dzidziusia, bo ciągle lubi opiekować się innymi. Kiedy skończyła 18 lat zaproponowano rodzicom zastępczym przeprowadzkę Magdy do Domu Pomocy Społecznej, bo pozostała osobą z niepełnosprawnością. Jednak zarówno rodzice zastępczy, jak i ich dorosłe dzieci, odpowiedzieli, że miejsce Magdy jest w ich rodzinie i mimo, że za kilka lat formalna, prawna więź pomiędzy nimi a Magdą zaniknie, ona sama ma na zawsze miejsce w ich życiu i domu.

Przyszłość[2]

Już w czasie pierwszych dni Madzi w szpitalu odwiedzali ją rodzice zastępczy. Często towarzyszyli personelowi medycznemu przy zabiegach i pielęgnacji dziewczynki, żeby jak najlepiej opanować opiekę nad nią. Razem z zespołem, który przygotowywał plan pomocy dla Madzi, która była w nim reprezentowana przez swojego przedstawiciela, zdecydowali, że trzeba jak najszybciej spróbować karmienia dziewczynki bez sondy, dokonując, jeżeli będzie to konieczne, operacji czy zabiegów medycznych. Po opuszczeniu szpitala Madzia, wraz z rodzicami zastępczymi pojechała do domu. Od następnego dnia zaczęła się intensywna rehabilitacja dziewczynki w pobliskim Centrum Usług Rodzinnych. Równocześnie rodzice zastępczy otrzymali sporą dawkę specjalistycznej wiedzy, która przygotowywała ich do opieki nad Madzią. Dziewczynka dobrze się rozwijała i kilka razy w roku wyjeżdżała na turnus rehabilitacyjny, na którym spędzała czas z dobrze znanymi jej już dziewczynkami. Kiedy zbliżały się 18 urodziny Madzi rodzice zastępczy zdecydowali się na jej adopcję, równocześnie rozpoczęto przygotowania do przeprowadzki Magdy za kilka lat do mieszkania wspomaganego w najbliższej okolicy.

"

Gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą." Artur Conan Doyle 

W obliczu wyzwań związanych ze zmianami demograficznymi i zwiększającą się liczbą osób 75+, a także potrzebą zapewnienia pozostawania w społeczności lokalnej osobom z niepełnosprawnością czy zagrożonych kryzysem bezdomności lub z problemami zdrowia psychicznego, kwestia dzieci i młodzieży wydaje się prosta do rozwiązania, ze względu na niewielką ich liczbę, w porównaniu z dorosłymi potrzebującymi wsparcia. Zakładając, że wszystkich dzieci, pozostających w jakiejkolwiek formie opieki poza swoją rodziną biologiczną, mamy dzisiaj około 90.000, z czego znakomita większość, bo blisko 60.000 przebywa w rodzinnych formach opieki zastępczej, wydaje się, że jest to problem, który można rozwiązać. 

Uczciwie trzeba przyznać, że na przestrzeni ostatnich 20 lat wiele się wydarzyło, aby poprawić sytuację dzieci, chociaż dotyczy to głównie dzieci pozostających w pieczy zastępczej, a nie tych, które są pod opieką domów pomocy społecznej czy różnych typów zakładów opiekuńczych służby zdrowia lub wymiaru sprawiedliwości. Czym większy problem dziecka, często na skutek postępowania rodziców biologicznych np. FASD - Spektrum Płodowych Zaburzeń Alkoholowych czy niepełnosprawność nabyta na skutek krzywdzenia, tym niższy standard opieki, który według obowiązującego prawa może oferować instytucja. 

Instytucje z obszaru pieczy zastępczej (placówki opiekuńczo-wychowawcze) bardzo się zmieniły, poprawił się ich standard i większość z nich (82%) daje dach nad głową maksymalnie 14 dzieciom (zgodnie z obowiązującymi od początku 2021 roku przepisami), a także zwykle dzieci, które w nich mieszkają mają więcej niż 10 lat. Jednak jest także drugi aspekt zachodzących w tym obszarze zmian. Liczba placówek opiekuńczo-wychowawczych (nazywanych często domami dziecka) wzrosła z 651 na koniec 2012 roku do 1018 na koniec 2020 roku. Wynika to w dużej mierze z konieczności spełniania wymaganych standardów (liczba dzieci w tych placówkach 2012 rok: 18.293, 2020 rok: 15.112)[3]. Te zmiany, które należy docenić, spowodowały jednak, że wiele samorządów skoncentrowało swoje działania na przekształceniach w obszarze instytucji, nie wkładając tej samej energii i proporcjonalnych środków finansowych we wzmocnienie i rozwój rodzinnych form pieczy zastępczej. I bez strategii deinstytucjonalizacji z prawdziwego zdarzenia w najbliższych latach to się raczej nie zmieni. Równocześnie ten rodzaj podejścia do problemu wytworzył narrację, która usprawiedliwia inwestowanie w zmiany w instytucjach przy jednoczesnym braku inwestowania w rodzinną pieczę zastępczą: ponieważ nie ma wystarczającej liczby kandydatów na rodziców zastępczych, dlatego “domy dziecka” istnieją i muszą istnieć. Jest to jednocześnie narracja, która da się częściowo obronić analizując statystyki, ponieważ w 2012 roku przeszkolono 802 kandydatów do sprawowania różnych form zawodowej rodzinnej pieczy zastępczej, a w 2020 roku 206 kandydatów (ze względu na pandemię należy podać również dane za rok 2019 - 384). Jednak trzeba także spojrzeć na to, co od 2012 roku zrobiono dla osób, które rezygnują ze swojej pracy zawodowej i postanawiają zawodowo zająć się opieką nad dziećmi w ramach rodzinnej pieczy zastępczej. W 2012 roku przeciętne wynagrodzenie dla zawodowej rodziny zastępczej wynosiło 2.674 zł brutto, a dla prowadzącego rodzinny dom dziecka 2.744 zł brutto. W 2020 roku przeciętne wynagrodzenie, według resortu rodziny, dla zawodowej rodziny zastępczej wyniosło 3.300 zł brutto, a dla prowadzących rodzinny dom dziecka 4.200 zł brutto. W ciągu 9 lat nastąpił więc wzrost wynagrodzeń dla zawodowej rodziny zastępczej o około 23%, a dla prowadzących rodzinny dom dziecka o 53%. Porównując ten wzrost wynagrodzeń do wzrostu minimalnego wynagrodzenia możemy zauważyć, że w 2012 roku wynosiło ono 1.500 zł brutto i wzrosło w 2020 roku do kwoty 2.600 zł brutto, wzrost o 73%. To tylko jeden aspekt, który nie zachęca do zawodowego rodzicielstwa zastępczego. Inne to między innymi brak możliwości pracy w oparciu o umowę o pracę, a także bariery, które dotyczą również niezawodowych rodziców zastępczych, takie jak brak wsparcia specjalistycznego dla dzieci trafiających pod opiekę rodzin czy brak rozwiązań umożliwiających rzeczywiste i godne usamodzielnienie dzieci z niepełnosprawnością oraz konieczność pogodzenia się z ingerencją służb społecznych i sądowych w życie własnej rodziny. 

W 2008 roku w założeniach do projektu ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej zapisano, że “budowa efektywnego systemu opieki nad rodziną i dzieckiem powinna uwzględniać wczesną profilaktykę rodziny, rozumianą jako praca nie tylko z rodziną, ale i ze środowiskiem społecznym, i zmierzającą do wzmocnienia odpowiedzialnoąci za dziecko”. Niestety nie udało się zbudować na tyle efektywnej profilaktyki, żeby znacząco zmniejszyć napływ dzieci do pieczy zastępczej, co wynika m.in. z informacji rady ministrów o realizacji w kolejnych latach ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastąpczej, w której możemy przeczytać, że odsetek dzieci (0-18 lat), umieszczonych w pieczy zastąpczej w stosunku do populacji dzieci w przedziale do 18. roku życia od 2017 roku utrzymuje się na podobnym poziomie (około 0,87%). Przy czym statystyki nie uwzględniają np. dzieci powierzonych do instytucji pomocy społecznej.

"Brylant jest kawałkiem węgla, który zdołał zmienić swe marzenia w rzeczywistość

." Ramón Gómez de la Serna 

Od lat zgłaszane są postulaty, które mają poprawić sytuację. Z jednej strony zmotywować powiaty do rozwoju rodzinnych form pieczy zastępczej i nie tworzenia nowych instytucji oraz nie reformowania istniejących, ponieważ na takie zmiany był czas od 2004 roku, a z drugiej wpłynąć na gminy, aby w sposób efektywny i przemyślany rozwijały i prowadziły wspieranie rodziny. Postulatom tym towarzyszy horyzontalne podejście do problemów dzieci, które ma zapewnić wysłuchanie ich głosu i przyjmowanie rozwiązań indywidualnych, jak najlepiej dopasowanych do ich potrzeb, w szczególności dzieci i młodych dorosłych z niepełnosprawnością i chorych. I od lat trafiają one na podatny grunt co zmaterializowało się np. w projekcie finansowanym z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój „Stworzenie i wdrożenie narzędzia badawczego służącego weryfikacji procesu deinstytucjonalizacji pieczy zastępczej w powiatach” czy rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej oraz niektórych innych ustaw z 2018 roku. Tylko, że grunt ten okazuje się jałową ziemią. Narzędzie do dzisiaj nie doczekało się żadnego wdrożenia, mimo zakończenia projektu w 2018 roku, a rządowy projekt zmiany ustawy poległ 5 grudnia 2018 roku, kiedy sejm skierował go, po pierwszym czytaniu, do Komisji, która już nigdy nim się nie zajęła. Kolejny raz podjęto temat na początku 2020 roku, kiedy wraz z rozpoczęciem prac nad nowym kształtem Krajowego Programu Przeciwdziałania Ubóstwu i Wykluczeniu Społecznemu pojawiła się szansa, wzmocniona koniecznością spełnienia warunkowości podstawowej związanej z perspektywą finansową funduszy unijnych 2021-2027, długofalowej i głębokiej zmiany w postaci stworzenia strategii deinstytucjonalizacji dla Polski. Przygotowana krajowa strategia, w obszarze rodziny oraz dzieci i młodzieży, koncentruje się na profilaktyce i wsparciu spójności i funkcjonowania rodzin, odwołując się jednocześnie do ich partycypacji w całym procesie, wskazuje także rozwiązania, które mają pozytywnie wpłynąć na rozwój rodzinnej pieczy zastępczej i usamodzielnienie młodzieży. Ważnym aspektem tego dokumentu jest także próba odpowiedzi na pytanie czy może istnieć Polska bez domów dziecka, a właściwie bez żadnych instytucji pobytu długoterminowego, całodobowego dla dzieci i młodzieży.

Prócz tego co jest możliwe, jest jeszcze to co jest konieczne.” Maria Dąbrowska

Autorzy strategii bardzo poważnie podeszli do kwestii istniejących dzisiaj instytucji, doceniając wysiłek powiatów włożony w standaryzację placówek opiekuńczo-wychowawczych. Dostrzegli, że zmiany te mogą dać solidne podwaliny pod budowę systemu opartego o działające lokalnie, niewielkie, kameralne instytucje, oferujące usługi środowiskowe, specjalistyczne skierowane do dzieci i rodzin. Zasadnicza różnica polega na tym, że mają to być usługi o charakterze dziennym lub turnusowym, krótkoterminowego pobytu, a każde dziecko ma być powierzone opiece rodziny biologicznej, adopcyjnej lub zastępczej (w tym domów rodzinnych w miejsce dzisiejszych rodzinnych domów dziecka) po to, aby zrealizować jego prawo do życia w rodzinie. Przekształcone w ostatnich latach instytucje pieczy zastępczej dobrze rokują na taką właśnie zmianę. Jednocześnie płynnie mogą się wpisać w mapę potrzeb wsparcia specjalistycznego dla dzieci i rodzin bazując na doświadczonej kadrze i osadzeniu w społeczności lokalnej. Przekształcanie instytucji powinno, w tym duchu, objąć wszystkie instytucje, nie tylko te z systemu pieczy zastępczej.

Nikt by nie pamiętał o dobrym Samarytaninie, gdyby miał tylko dobre intencje. By przejść do historii, musiał mieć też pieniądze. Margaret Thatcher

Nie brakuje wyliczeń, które wskazują, że rodzinna piecza zastępcza jest tańsza niż jakakolwiek forma instytucjonalna (rekordowa jest różnica 7.058 zł miesięcznie), pomiędzy kosztami pobytu dziecka z niepełnosprawnością w jednej z regionalnych placówek opiekuńczo-terapeutycznych (9.342 zł miesięcznie na jedno dziecko) a pobytem dziecka z niepełnosprawnością w zawodowej rodzinie zastępczej (2.284 zł bez uwzględnienia kosztów organizatora rodzinnej pieczy zastępczej, w tym zatrudnienia koordynatora). Jednak nie chodzi wcale o to, aby oferować tańszą opiekę, ale aby pieniądze, które i tak przeznaczamy na pobyt dzieci poza rodziną biologiczną wydawać po prostu na opiekę lepszej jakości, wykorzystując do tego równocześnie zaplecze w postaci, często dobrze wyposażonych instytucji, które mogłyby mieć charakter wsparcia dziennego i rehabilitacyjnego, dla dzieci, które na co dzień cieszą się opieką rodziców zastępczych. Nie bez znaczenia jest też dysproporcja między wysokością środków przeznaczanych na instytucjonalizowanie dzieci, a ostatecznymi efektami tych działań: wychowankowie placówek osiągają gorsze rezultaty edukacyjne i społeczne, częściej także wpadają w uzależnienia i doświadczają kryzysów zdrowia psychicznego, niż dzieci wychowywane w rodzinach zastępczych i adopcyjnych. Mówiąc prostym językiem, wydajemy jako państwo potężne środki na rozwiązanie, które ani nie zaspokaja w pełni potrzeb dzieci, ani nie zaspokaja długoterminowych oczekiwań społeczeństwa i polityków. Ostatecznie wszyscy pragniemy, aby dzieci wychodzące z pieczy w dorosłość, pomimo trudnego startu, maksymalnie wyrównały swoje szanse wobec rówieśników bez takiego bagażu. Całodobowa opieka instytucjonalna nad dziećmi nie jest odpowiedzią na ten problem.

Rzeczywistość jest z tej samej przędzy co i marzenia.” Władysław Reymont 

Można zakończyć ten tekst stwierdzeniem, że mamy wybór na jaką drogę wejdziemy na najbliższe kilkadziesiąt lat. Jednak to nie byłoby właściwe zakończenie, bo nie mamy wyboru. Jesteśmy winni Madzi i jej koleżankom i kolegom dobre dzieciństwo i najlepszą opiekę jaka jest tylko możliwa, nawet jeżeli mają zaburzenia zachowania czy sprawiają trudności, bo wtedy nie będziemy potrzebować dla nich miejsc w instytucjach dla dorosłych i ofiarujemy im prezent w postaci rodziny, która nie będzie zamiast tej, w której przyszli na świat, ale będzie co najmniej równie ważna co ona.

Joanna Luberadzka-Gruca

ekspertka Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej

współautorka społecznej wersji strategii deinstytucjonalizacji

[2] Przy założeniu, że zostaną przyjęte zapisy strategii, które zaproponowała strona społeczna.

[3] Wszystkie podawane dane statystyczne pochodzą z Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, głównie z informacji rady ministrów o realizacji w kolejnych latach ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.